Pokazywanie postów oznaczonych etykietą DomOd1937. Pokaż wszystkie posty

Skąd wziąć pokój dziecięcy?



Jeśli cieszycie się, że wróciłam po dwóch latach na bloga, to znaczy, że nie widujemy się na bieżąco na Insta i wiele Was ominęło.
Tym zdjęciem zaczęłam tam temat pokoju dziecinnego, warto się zaznajomić. A ten stary wpis blogowy przypomni Wam jak wygląda plan naszego domu.

Szukamy w nim teraz miejsca na dziecko, które mieszka z nami od półtora roku (sami zrobiliśmy!).  No, Dzieć się jeszcze jakoś mieści, jego rzeczy natomiast zaczynają zapełniać różne kąty i chciałabym je jakoś zgromadzić w jednym.

Jakie zatem mamy możliwości?

OPCJA 0

Reorganizujemy naszą wspólną sypialnię, ruszamy meblami, uwalniamy ścianę, albo dwie i na jakiś czas styknie.

ZALETY:
- rach, ciach i zrobione
(oraz inne, poniżej)

WADY:
- nie jest to rozwiązanie na dłużej

W najbliższym czasie musimy podjąć decyzję, czy warto się tak bawić, czy inwestujemy w trwalsze rozwiązania. Które wyglądają tak:


OPCJA 1


Pokój Biszkopta w Różowym (16m2). Mama i Tata tracą swój pokój zabaw, przechowywania kraftów i kabli oraz przyjmowania gości bez potrzeby każdorazowego szybkiego sprzątania

ZALETY:
- odsunięty od części dziennej, zatem ciszej wieczorami itd
- zwykłe okno, bez możliwości wyjścia na zewnątrz
- kaloryfer (podobno lepiej go mieć w sypialni niż podłogówkę)
- starzy dalej mają super sypialnię i widok o poranku

WADY:
- od północy, czyli najciemniejszy
- od ulicy (mało ruchliwej i zamkniętej, ale nie ma do niej standardowych 4 metrów, raczej 1,5)
- drewniana podłoga - głośna i bez ogrzewania


OPCJA 2


Pokój Biszkopta w obecnej sypialni (Zielony, 25m2), ale urwiemy z niej kawałek na garderobę przyłączoną do naszej nowej w Różowym.

ZALETY:
- jasny
- blisko części dziennej, czyli szansa na utrzymanie dziecka w pokoju dziecka w czasie zabawy
- ciepła podłoga
- widok na ogród
- "najgorszy pokój" używany tylko w nocy (różowy)


WADY:
- blisko części dziennej również wieczorami, zatem nie poszalejemy
- ja się kiepsko budzę w ciemnej sypialni, a w różowym taka będzie (północ + potrzeba dobrego zasłonięcia na noc)


OPCJA 3


Realizujemy jednak pierwotny plan domu, czyli dzielimy obecny dzienny na osobną kuchnię i sypialnię dla nas, a Dzieć ląduje w różowym.

ZALETY:
- zyskujemy dodatkowy pokój
- mamy super salon z którego zalet korzystają wszyscy


WADY:
- dom staje się taaaaaki banalny w układzie
- nikt nie ma super sypialni
- do małej nie wejdzie obecne wielkie łóżko, a pewnie jeszcze przez jakiś czas będziemy podsypiać razem. Ale na to jest ze 100 rozwiązań.



To ja tyle, teraz Wy! Interesuje mnie WSZYSTKO co się Wam nasuwa. Jeśli Twoja babcia mówiła, żeby nie trzymać dzieci od północy bo porosna mchem - powiedz mi o tym!  Każdy argument jest ważny i wartościowy. Jak w Big Brotherze - zrobimy wszystko co nam każesz. Nie 😉






Nie ma mnie, mieszkam w ogrodzie.

Do domu zaglądam rzadko i na autopilocie.
W ogrodzie trochę pracuję, trochę się lenię i dużo planuję.
Z rzeczy wykonanych: plaża, posprzątany garaż, kąt gospodarczy, trochę cięcia i plewienia.
Jeśli jeszcze ogarniemy w tym roku donicę to zacznie się już poważne przesadzanie.
Odkąd wdepnęłam w "ogrodowisko" zadaję nam dużo pytań, o to jaki ten ogród ma być. Stanęło na Współczesna wiejska zagroda :)
Bo tak, lubię ogrody angielskie, wiejskie, Pieta Oudolfa, ale skoro nie mieszkam tutaj sama, musi być i trawnik, w miarę duży. Zakładam, że jak się komuś odechce kosić te ary, to wyrwę jeszcze jakieś "rabaty". Architektura ogrodowa podoba się nam skandynawska, minimalistyczna, wiecie palety i grafit, czerń, i z tego ma się wylewać feria kolorów. W mojej głowie to gra, zobaczymy.
To może cztery inspiracje:



PS. Co prawda w ogrodzie jest wi-fi, ale powyższe trzy rzeczy pochłaniają mi cały czas.

Bez czego można żyć w nowym domu?

Mieszkacie ? Mieszkamy.
Przeprowadzeni ? Eeee, w 90 procentach, powiedzmy.

Domeczek odpicowany, gotowy do wspólnego życia i niekończących sesji zdjęciowych? Zdecydowanie nie.

Właśnie przy próbie porobienia sensownych zdjęć naszego "całkiem ładnie" uderzyło mnie ile miejsc wyje niedoróbkami, których na co dzień się już nie zauważa, albo po prostu ogarnęliśmy życie pomimo nich. Niemniej wykończeniowe To Do List ciągnie się jak flaki z olejem, czego zaraz będą Państwo świadkami.
Zatem, mieszkamy bez:

Gniazdek elektrycznych.
Nie ma to jak dobrze rozplanowane punkty elektryczne we wszystkich strategicznych miejscach. Jestem pewna,, że będą świetnie spełniały swoją rolę. Tymczasem gniazdka w tej ilości kosztują milion monet, więc funkcjonujemy dzięki przedłużaczom (ciągle widoczne dwa) i nieustannym mądrym decyzjom ("wyłączę czajnik, włączę mikser").


Lamp
Zamiast cudownie zaplanowanego oświetlenia górnego w większości pomieszczeń wiszą smętne żarówki. Jeszcze. Dziwnym trafem lampy mają u mnie wyższy priorytet niż reszta elektryki, więc skreślimy ten punkt lada chwila (trzymać kciuki!)

Listw przypodłogowych
Oj tam, oj tam. Rozumiem, że muszą być, bo spełniają wiele ważnych funkcji (jedną?), ale jeśli powstaną za rok, to nie będę płakać. Dobra, łazienkowe przydadzą się szybciej, bo naszą łazienkę koooooocham.


Lustra w łazience (i syfonu)
Lustro jak to lustro, nie musimy non stop sprawdzać jacy jesteśmy ładni, gdyż tak samo ładni jesteśmy w małych lusterkach, ale jak wspomniałam wyżej, łazienka cudna jest i należy jej się dopieszczenie.
Brak specjalistycznego ikeowskiego syfonu, powoduje natomiast brak drugiej szuflady w szafce, w związku z czym nie zmieniliśmy uchwytów, do których zatem nie można dobrać uchwytu na papier toaletowy... itd. Same pierdolety w liczbie około tysiąca.

Drzwi wewnętrzne
czyli sypialniane, nie istnieją.
Powiem tak: na tą chwilę przerasta mnie potrzeba zaprojektowania i dopilnowania wykonania czegoś spójnego w naszych jakże różnych otworach, oraz stylistyczne zgranie ich z jedynymi istniejącymi - łazienkowymi.
Łazienkowe natomiast piękne są bardzo, ale nie zapewniają minimum intymności, ponieważ przeszklenia (niemałe) musimy przemrozić. Wysoko na liście priorytetów, bo chociaż nam to jakoś nie bardzo przeszkadza, to goście narzekają :D



Łóżka
Mamy materac. Na podłodze. Jak w akademiku. Albo u joginów...

Dopóki nie zDIYujemy (!) łóżka - project in progress - to nie ruszę dalej  z urządzaniem tego pokoju, który będzie oczywiście nadal czysty i schludny (spełnione marzenie Pana Domu), ale bez polotu. A tego nie lubię.

Łóżko jest tutaj takim symbolem, bo doliczyłam się w sumie 10 brakujących mebli. W większości rękodzielnych. Będzie materiał na bloga na najbliższą pięciolatkę.

Szafy gospodarczej
Bądźmy precyzyjni - szafa jest. Gorzej z drzwiami. Oraz półkami. Oraz dobrze zorganizowaną przestrzenią, która mogłaby połknąć część cennych kartonów stojących... no, bez wypominania, gdzie owe stoją, dobrze ? Kolejne PILNE.

Schodów i tarasu
Brak słów. Będzie zdjęcie.

Oto ma codzienna droga przez mękę (bo my z Domownikiem śmigamy tu jak sarenki, ale moja biedna Ma... schodki pokonują nas obie. Every.F***ing.Day.)

Ocieplenia
Podobna kategoria, co Listwy Przypodłogowe, czyli wiem, że potrzebujemy, ale czy mi zależy ? Na tyle, żeby nam nie zamarzł kibelek i instalacja wod-kan. Szczęśliwie pogoda nam sprzyja, więc działamy.


Ogrodu
Mam nadzieję, że myśląc o naszym ogródku widzicie ostatnie fotki z tego wpisu. Bardzo dobrze.
Jeśli potraficie wyobrazić sobie na środku tego uroczyska kupę śmieci i gruzu, to proszę tego NIE robić, gdyż sprzątamy. My, to, czego Panowie Robotnicy po sobie nie posprzątali, właśnie.
Została nam ostatnia przyczepka śmieci, którą nie możemy wyjechać dopóki nie zakończy się temat -> Ocieplenie i rusztowania.
A potem tylko dotrwać do wiosny.

Nowej kuchni
Mamy tymczasową. Oraz niekończącą się dyskusję, czy skoro jest zupełnie OK, to należy ją na kilka lat pokochać [Pan Domu], czy wykorzystać okazję i zrobić na jej bazie coś zupełnie odjechanego, czego normalnie byśmy nie odważyli [ja]. Kto wygra pokaże Wam zdjęcie swojej wersji oraz serce pokonanego na talerzu (bo dyskusje bywają gorące).



Kredytu hipotecznego
Wreszcie jakiś jasny punkt w kolekcji braków. Byłby jaśniejszy, gdybym mogła napisać "bez kredytu" kropka, ale straciliśmy w pewnym momencie płynność finansową i pożyczyliśmy z banku 8000 PLNów. Nie oddając w zamian duszy i pierworodnego, hurra.
Zamierzamy spłacić szybko, używając w międzyczasie jako pierwszorzędnej wymówki do wszystkich braków widocznych powyżej.

Niniejszym serię "Nie mamy" uważam za rozpoczętą!

O tym jak przeprowadzialiśmy się do starego-nowego Domu i żyliśmy długo i szczęśliwie...

Buhahahahahahahahahahaha. Ha!

No, to czy muszę jeszcze coś dodawać ?


Oczywiście, jak za pierwszym razem, przeprowadzka nam się opóźnia. Od tygodni siedzę jak na szpilkach, gotowa do szybkiego desantu na dom :D A tu nic.

Natomiast mądrzejsi niż ostatnim razem, w tym roku odwołaliśmy Święta w domu. Serio. W tym roku wychodzimy, nie gotujemy, pieczemy mało, nie będzie choinki, szykowania i zmęczenia. I będzie bosko!

Bez presji. To co ma, będzie wykończone, resztę będziemy robić w stosownym czasie. Ale będzie wreszcie znów nasz Dom, i ogród za jednymi drzwiami. Bardzo tęsknię.

18.10.2016


20.10.2016

Szminka na świni, czyli o malowaniu łazienki.

I tak to:
Nie jestem jeszcze, niestety, tym typem blogera, który ma przygotowany stosik wpisów, i choćby się waliło i paliło - post pojawi się na stronie. Eh...
W naszej rzeczywistości znowu pojawili się lekarze i szpitale, co zawsze wyrzuca mnie z zaplanowanych torów, ale skoro wszystko jest już dobrze, z przyjemnością wracam.

Pracuję oczywiście nad tą wersją bloga, w której nowe wpisy będą się pojawiały regularnie, częściej niż raz w tygodniu (jak było w planie do tej chwili) i pewnie jak tylko skończę swoją zawodową stronę www, która pochłania nieco czasu, ów plan zostanie wprowadzony w życie. Bo pomysłów mam, że ho, ho ! :D

Dzisiaj sięgnę do Domowej historii i pokaże Wam jak się miała nasza łazienka.
To kolejny wpis o zmianach, które warto robić małym kosztem, byle nie tkwić w znienawidzonej sytuacji mieszkaniowej. Czyli w bardzo brzydkich pomieszczeniach po prostu :)

Proszę się uzbroić w odwagę i obejrzeć zdjęcia naszego luksusowego pokoju kąpielowego zrobione w dniu odebrania kluczy do domu.
Gotowi ?


Potem trudno to nazwać postępem, wnieśliśmy co mieliśmy, i było. Niezmiennie. Brzydko.


Nie jestem depresyjną osobą, ale przysięgam, że były dni, kiedy tam wchodziłam i od progu czułam, że temu pomieszczeniu brakuje jeszcze odcieniu czerwieni - koloru krwi chlustającej z przegryzionych nadgarstków ! A łazienki we własnym domu trudno jednak unikać.
Nawet efektowne selfie było trudno sobie w niej strzelić :D

Rozważałam oczywiście wrzucenie tam granatu w celu rozwiązania problemu, ale nie byliśmy jeszcze na tym etapie przebudowy.
Stanęło więc na farbie.

Istnieją niezłe farby do malowania kafli i można dzięki nim uzyskać fenomenalne efekty kosztem dużo niższym, niż w wypadku całkowitego remontu - sprawdźcie co w toalecie w Czarno-białym Domku zmalowała Ola, albo zajrzyjcie do podsumowania malowanych kuchni i łazienek (głównie) przygotowanego przez Magdę z Wnętrza-Zewnętrza.
Wstępny kosztorys takiej "renowacji" w wypadku naszej łazienki wyniósł kilkaset złotych. Dużo za dużo, jak na pomieszczenie, które ma przetrwać kilka miesięcy, a potem zniknąć z powierzchni ziemi (naprawdę jej nienawidziłam).
Pomalowaliśmy więc tylko ściany i sufit.

Założenie kolorystyczne było proste - kolor, który odwróci uwagę od kafelków. A Amerykanie mają takie ładne powiedzenie "when in doubt, paint it black" - i tak właśnie uczyniliśmy. Do tego nowe porządki, kilka ozdobników, i da się żyć.


Czy dzięki temu nasza łazienka stała się ładna ? Nie, tego nie powiem. Ale nabrała charakteru. Trochę jak ta puszysta dziewczyna na imprezie, która wygrywa z misskami ;) bo ma odwagę nosić czerwoną szminkę, ciekawą biżuterię i uśmiecha się na widok aparatu, zamiast kryć się w kącie. Wiecie, jest JAKAŚ.

Dodatkowo, i to jest rozwiązanie, które warto stosować w każdym pomieszczeniu, które jest wyższe niż szersze - ciemne ściany i sufit poprawiły proporcje wnętrza. Istnieje co prawda teoria, która każe małe pokoiki malować na jasno, najlepiej biało, ale sprawdza się kiedy wpada do nich przyzwoita ilość światła. W przeciwnym wypadku mamy nadal małe, burawe pomieszczenia o wysokości komina. To już chyba lepiej stworzyć sobie przytulną małą szkatułkę, co ?

Następnym razem, kiedy wspomnę Domową łazienkę, to będzie zupełnie inne wnętrze !



Światła, kamera, akcja !

Na ekranie pojawia się dziewczę, jeszcze młode (uznajmy), które z rozwianym włosem wertuje czasopisma wnętrzarskie i pintrestowe tablice.
Powód: oświetlenie części dziennej.
Efekty: ... tak, tu potrzebuję Twojej pomocy.

Mówimy o przestrzeni, która mieści część wypoczynkową, jadalnię i kuchnię. Każde z innymi potrzebami jeżeli chodzi o światło. I nie mówię tu o  tradycyjnym podziale na ogólne, kierunkowe i dekoracyjne. Dekoracyjne to pikuś :)

 lewe: źródło, prawe: źródło

 lewe: źródło, prawe: źródło
lewe: źródło, prawe: źródło


 No to w czym problem ?
W nagromadzeniu elementów.


Oświetlenie blatu roboczego. Nie planujemy tu żadnych szafek, ani półek, więc podszafkowe odpada. Część ściany zajmuje okno, czyli kinkiety raczej nie wchodzą w grę. Zostają lampy wiszące. Ale...

Nie wyobrażam sobie żeby nie było lampy wiszącej nad stołem. A nie jestem typem, który lubi komplety i zaakceptuje ten sam wzór i tu, i nad oddalonym o jakieś 2 metry blatem. Zwłaszcza, że marzy mi się konkretny abażur. I nie jest to wzór klasyczny i prosty.

Do tego dochodzi górne oświetlenie części wypoczynkowej. Ugh, znowu określona lampa! Kupiliśmy ją w zeszłym roku, ale nie doczekała się niezbędnych przeróbek. Może i dobrze, w otoczeniu, które planujemy zabłyśnie. Ale znowu jest taka bogata!

Dobra, moment prawdy.
W tej chwili w moich oczach wygląda to tak, i myślę, że przy zgraniu kolorów i detali może się udać.


 [ 1. kuchnia: ten styl, niekoniecznie ta lampa
   2. jadalnia: Więcej koloru ! Ale Seszen tworzy tak zróżnicowane lampy, że dobranie czegoś pod nasze potrzeby nie będzie stanowiło problemu. Może taka tylko na białym tle ?
   3. dzienny: Nie oryginalny sputnik, eh, niestety]

Potrzebuję tylko usłyszeć jeszcze od kogoś innego "może być" i wzywam elektryka.
A ! chyba, że uważacie, że nie może, wtedy KONIECZNIE muszę o tym usłyszeć.

Z nostalgią o wnętrzach

Zamiast się samobiczować i odwlekać (prokastynator, master level) napisanie notki, która nie jest wcale skomplikowana, tylko wymaga zebrania wszystkiego do kupy i posiedzenia przy dwóch komputerach, opowiem Wam dziś o czymś innym.

Mniej więcej tydzień temu, za pośrednictwem Magdy z Wnętrza Zewnętrza trafiłam do jadalni Justyny - Republiki Kolorów. Pięknie ! Soczysty, nasycony kolor ścian, kontrastujące meble i podłoga, ciekawe detale, eklektyczne smaczki. Sami sprawdźcie.

Wiecie co poczułam poza zachwytem ?

Zazdrość.
Nie z powodu jadalni jako takiej. Nie z powodu pomysłu na wnętrze i jego wykonania, choć świetne.

Zrobiło mi się żal, że mój dom nie ma takich zdjęć. Nie zadbałam wystarczająco, żeby moje ukochane niebieskie ściany miały odpowiednią pamiątkę. Nie robiłam mu sesji zbyt często, ciągle uważałam, za zbyt niedopracowany. Fotki robione tuż przed remontem, były "na szybko", byle zacząć się pakować.



I czuję tęsknotę.
wiem, że nie każdy musi to zrozumieć - tęsknota za pomieszczeniami, ale tak jest.

Remont ciągnie się już czwarty miesiąc, nie tylko chciałabym już "projektować", chciałabym wrócić, bo to przyjaciel.


Paderewa jest świetna, wiele się uczę mieszkając tu - o mieszkaniu na małych powierzchniach, o urządzaniu wnętrz niekoniecznie zgodnych z moim stylem, o zmienianiu przestrzeni małym kosztem oraz o (jak twierdzi Agnieszka) homestagingu. Jestem za to naprawdę wdzięczna.

Ale chcę do Domu.


Jedyne co na razie mogę w tym celu zrobić (dopóki nie wyschną wylewki) to zrobić sobie dom tu. Mam na myśli w necie, nie w Katowicach :) I to zaraz jak tylko ogarnę to obecnie straszące menu! Pomoc w tym temacie będzie miło widziana.

Zmiana punktu widzenia -> Dom'37

Ponad tydzień głównie leżę w łóżku i nie jest to niestety przechwalanie się przedłużonym walentynkowym Weekendem i wykończoną sypialnią tylko grypą :)

Lojalnie uprzedzam, że stylizowanie i fotografowanie wnętrz z poziomu pościeli się nie sprawdza i będzie nieco opóźnione. Pocieszam się, że Karolina też jeszcze nie pokazała swojego skończonego przedpokoju, a upiorna pochmurna pogoda nie opuści nas w tym tygodniu, więc czasu na fotosesję będę miała dość. Zatem...

Skorzystajmy z przychylności zarazków i porozmawiajmy o planach domu. O zmianie planów.

O naszych zamierzeniach opowiadałam Wam rok temu - obecnie wkroczyliśmy w fazę Dom 1.0.  Od grudnia pracujemy - ociepliliśmy piwnicę i fundamenty, przestawiliśmy ścianki działowe, zaczęły się roboty z instalacjami i podłogami.
Oraz 974 wersje projektu.

Najpierw dom rósł.
Logiczne, ponieważ parter chcieliśmy zrobić raz, a dobrze, a  w tym celu należało zgrać go z planem piętra, którego nie zamierzamy od razu budować. Projekt nas zachwycił! Do tego stopnia, że pod namowami rodziny, przyjaciół i architekta :) naprawdę rozważaliśmy kredyt, który to wszystko sfinansuje.
Na szczęście życie nas opamiętało.

Wróciliśmy do pierwotnych zamierzeń.
Inwestujemy to co mamy w istniejącą "skorupę" - ocieplenie, ogrzewanie, podłogi, użytkową piwnicę, nową kuchnię i łazienkę. Niestety ze wzgledów finansowych pod nóż poszedł na raze równeiż ogród zimowy i przynależne mu 30 m2, ale będzie, musi być, jest mi niezbędny do szczęścia. Bez niego zrobiło się trochę... ciasno. O tak:
 
Po prawej stronie nowego wejścia do domu widzą Państwo małą kuchnię, po lewej drzwi do pokoju dziennego. Dalej duża szafa ubraniowa i nasza maleńka sypialnia z podwójnymi suwanymi drzwiami. W głębi po lewej jest sypialnia mamy, a obok niej łazienka.

Kilka obrazków, żeby pomóc Wam to zwizualizować:

I wszystko to było aktualne jeszcze jakieś 3 tygodnie temu, kiedy to usunęliśmy juz wszystkie ścianki działowe, a remont osiągnął taki etap:


Nieopatrznie rzuciłam do Pana Domu "A gdybyśmy tak zrobili tu połączoną część dzienną, a tam dużą sypialnię?" No i pozamiatane. Ktoś się zakochał w tym pomyśle i nie ma odwrotu.

Ma to oczywiście swoje wady, ale oba rozwiązania mają:
Otwarta kuchnia nie jest i nie była nigdy moim marzeniem - lubię się troche schować gotując dla gości, a tu nie będzie takiej możliwości.
Pomieszczenie tej samej wielkości co poprzedni "salon" musi teraz pomieścić jeszcze kuchnię i komunikację.
Zamykany przedpokój mógł nieco działać jak wiatrołap, którego nie chcieliśmy. Zobaczymy jak teraz poradzi sobie nasze planowane nietypowe rozwiązanie.
Straciłam dwa pomieszczenia, na których mogłam się wyżyć dekoratorsko :D

Przekonała mnie oczywiście ta sypialnia, w której zmieści się normalne miejsce do pracy (a nie karłowate biureczko jak w poprzedniej wersji) oraz łóżeczko dla dziecka, jeśli na jakiś czas zajdzie taka potrzeba. No i tu zaszaleję z urządzaniem wnętrza, w końcu alkowa, heh, która zajmuje połowę domu nie może być typowa i nudna!

Decyzja zapadła, ale chętnie poznam Wasze opinie - które rozwiązanie wydaje się Wam lepsze ?



PS. Update: Karolina jednak pokazała już swój przedpokój, trzeba więc spiąć pośladki i zaprezentować swoje dzieło. Do zobaczenia jeszcze w tym tygodniu!

O problemach PRZED budową domu.

Och, to że nie piszę nie wynika bynajmniej z lenistwa. To, że nie budujemy - tym bardziej.
Od zakupu domu zdarzyło nam się kilka sytuacji, których nie przewidzieliśmy, a gdyby... Może dla kogoś będą przestrogą.

[w formie przerywników występują urocze zdjęcia domu z naszego pierwszego dnia razem]

1) Jednak lenistwo Przepracowanie
Na początku grudnia odebraliśmy klucze, Wigilia nastąpiła niezmiennie dwudziestego czwartego i byliśmy na nią (my i dom) gotowi. Oraz makabrycznie zmęczeni, szczęśliwi, wykończeni, bardzo zmęczeni, pół martwi, omdlewający z wyczerpania i SZCZĘŚLIWI. Uznaliśmy, że zapracowaliśmy na chwilę przerwy. Błąd.

sypialnia przed remontem domod1937

2) Kiedy w drugiej połowie stycznia złożyliśmy papiery, okazało się, że Urząd Miasta nie zna obowiązujących terminów wydania warunków zabudowy. A skoro nie zna, to się nie stosuje.
Jeśli staniecie przed tym zadaniem posiłkujcie się stroną Ministerstwa Gospodarki. Dla nas największe znaczenie miał "Krok 7", bo panie nie miały pojęcia o domniemaniu zgody i cierpliwie czekały na odpowiedź od wodociągów bodajże. W dniu dwudziestym ósmym od złożenia przez nas wniosku, kiedy byliśmy grzecznie zapytać "Jak Wam idzie?", przeczytały wreszcie ustawę, która je obowiązuje i przedłużyły listownie termin o miesiąc. A mogliśmy przyjść 2 dni później i zrobić rozróbę (my ? never! :D )
Zamiast przewidzianych 30 dni zdobycie warunków zabudowy zajęło ponad 60.

łazienka przed remontem domod1937

3) Niezbędna stała się mapka do celów projektowych.
Padł na nas blady strach, kiedy wydawało się, że nigdy nie mieliśmy wyznaczanych granic. Bo to kosztowałoby dużo, dużo, duuuużo kasy. Na szczęście pani geodetka przegrzebała archiwum i znalazła co potrzeba. Załatwione ? No skąd. Na jednej z graniczących z nami działek od 10 lat nie uporządkowano spraw spadkowych i brak konkretnych właścicieli. Czyli zamiast powiadomić poleconym wszystkich sąsiadów trza było dać ogłoszenie do Biuletynu Informacji Publicznej i czekać aż powisi tam 3 tygodnie. Zegar tykał.

kuchnia przed remontem domod1937
4) Życie.
Och, na to nie sposób się przygotować, ale warto pamiętać, że niesie niespodzianki i nie zawsze są one miłe.  Krótko przed finalizacja umowy kupna zmarł mój tata i kiedy było mnóstwo załatwiania było jeszcze w miarę ok, ale potem walnęła żałoba... Później naszych domowników dotknął zawał i udar, które nie tylko odebrały siły, ale i przeniosły centrum życiowe do różnorakich szpitali. Na szczęście teraz wszyscy są zdrowi, rehabilitują co trzeba i optymistycznie patrzą w przyszłość :)

W tym wszystkim Dom dawał wytchnienie. Wiecie, głaskał po głowie, wspierał, otulał troskliwie ścianami, oferował ciepło kafloka zimą i cień czereśni w największe upały. Jest przyjacielem, kocha nas, co najmniej jak my jego i czas o niego zadbać. Bierzemy się, serio !

Lato minęło, jesień mija...

To może w skrócie opowiem co u nas w kwestii budowy domu.

Nic.

Aha, no to cześć !

...chociaż nic nie budując zafundowaliśmy sobie piękny nowy widok w stołowym. Gdyż przez prawie pół roku mieliśmy taki:



Tak wyglądał ogród kiedy się nim zajęliśmy wczesną wiosną. Zimą wszystko przykrywał śnieg i wyglądało to znośnie :)


A tak miesiąc później, kiedy robiliśmy już miejsce pod tymczasowy budynek gospodarczy aka Cynkowy. Obok Rdzewiak w całej okazałości.



Po pewnych opóźnieniach udało nam się znaleźć miłą firmę, która za zabranie go z naszego ogródka  nam zapłaciła. Nie majątek, ale zdziwił nas sam fakt, że ktoś płaci. Gdyby Was też to miało zaskoczyć to podpowiem - złomiarska.
No i w efekcie to samo miejsce wyglądało za chwilę tak.


Ej, jak na pierwszą notkę po tak długiej przerwie chyba dużo zdjęć Wam na raz pokazałam. Od strony tekstowej widzę pewne braki :), ale jest szansa, że się jeszcze rozpiszę.
Na razie staram się odwlec ten moment, w którym pokażę Wam co osiągnęliśmy...
To może jeszcze małe przypomnienie - jak było:


Jak jest (ekhm, stan na sierpień)  


Małe, a cieszy. I to jak !

PS. Nie widzę najmniejszej szansy, żeby powrócić tu w najbliższym czasie z postem ogrodowym, tapicerowaną ławką i szczegółami siedziska z palet (na powyższym zdjęciu chowa się w lewym rogu za różą), do przyszłej wiosny żegnamy się zatem kolejnymi (!) fotkami, które pojawiły się, albo mogły, na domowym insta. Ufff...

Sypialnia - w trakcie

O sypialni było ? Coś tam wspominałam.

Jest wypadkową naszych możliwości i smaku. Pokój jest od północy, więc potrzebowaliśmy więcej słońca. No jest :)
Ten kolor w tym pomieszczeniu każdorazowo wywołuje u mnie uśmiech. Zwłaszcza, że wchodzi się tu z drugiego, które jest ciemniejszy, nastrojowe. Śmiejemy się, że mamy ciemny pokój dzienny i słoneczny ten nocny. Bosko się tu budzi !


Reszta natomiast...
Lubię kierunek, w którym ten pokój zmierza, ale jest tu jeszcze tyyyyyle do zrobienia.


Szafy mamy z odzysku i sprawdzają się wyśmienicie. SprawdzałyBY się wyśmienicie, gdyby w mojej był porządek, znacie ten ból. Myślę, że kilka dodatkowych półek powinno załatwić sprawę.
Lustro jest z IKEI i mogę je szczerze polecić. Doskonale wykazuje się w roli łapacza wszystkich ciuchów, które i tak nie trafią do szafy (jak np. męskie bluzy, heh)


To może lista?
  • wnętrze szafy
  • pochować DVD
  • odnowić fotel i wymienić na niego to krzesło
  • jakiś obraz czy kwiatek
  • kapa/narzuta na łóżko
  • no i POŚCIEL (temat rzeka, na pewno pojawi się w postaci osobnego wpisu - jak ścielić łóżko, help! )

Po przeciwnej stronie potrzeba nam nieco balansu.


Po lewej widzą Państwo piecyk, który brał czynny udział w zburzeniu mojej idealnej wizji jak nasza sypialnia powinna wyglądać.
Okazało się bowiem, że ściana pod którą chcieliśmy postawić łóżko wymaga raczej dostępu świeżego powietrza oraz dodatkowego ogrzewania. Nowej izolacji podczas remontu... No i nie chcecie wiedzieć jak wyglądało malowanie (bleee).
I tak zmarł pomysł łóżka pod oknem

  • piecyk pomalujemy albo i nie 
  • gniazdko nr 2
  • schować kable
  • jakiś upgrade komody, może nowe uchwyty ?
  • półka nad grzejnikiem
  • lampki nocne
  • powiesić plakaty i zdjęcia
  • dywaniki - polubić albo wymienić
  • czy zamiast kosza chcemy skrzynię ? Jakieś siedzisko by się przydało...

I oczywiście

  • okno - żaluzje + roleta rzymska

Skromne 16 punktów, które dzieli mnie od etapu SKOŃCZONE. To co, robimy zakłady czy zdążę przed remontem ? Czas start.

So, 2015


Po miesięcznej przerwie nie mogę jednak tak po prostu pisać co u nas, bez podsumowania 2014 roku. Bo nie miałabym gdzie powiesić zdjęcia mojej choinki :)



Z poprzedniej listy TO DO salonowej, zostało nam:
- podnóżek (jaki, już wiemy)
- półka za kanapą
- odnowić i zapakować komodę
- galeria ścienna
- plakatowa ściana po lewej
oraz kilka nowych.

Oprócz tego w 2014 udało nam się jeszcze
  • oporządzić sypialnię, ale walka trwa
  • minimalnym kosztem upgradować kuchnię
  • rozpakować 5348 samochody wypełnione kartonami, pudełkami, workami i innymi
  • spędzić bardzo udaną Wigilię i przyjąć gości w oba dni Świąt :)
  • napocząć łazienkę, spiżarnię i ganek.
  • znaleźć miejsce dla większości rzeczy, które się w owych kartonach znajdowały
  • adoptować kota 

Obsługiwane przez usługę Blogger.